kolejny UFOk
Ala ma w domu dziecięcy namiot do zabawy. Od dłużej czasu kombinowałam co dać jej na spód bo oryginalnie jest folia. Petra jakiś czas temu pokazała swój
eko dywanik dla córci i wiedziałam, że to jest to czego szukałam.
No i się zaczęło.
Najpierw trzeba było znaleźć coś co by się nadało na przerobienie na włóczkę. Pod nóż poszły dwie koszule nocne (mała strata) i czerwony szal - komin.
Cięcie poszło szybko. Plecenie warkocza już dłużej. Najgorsze było to, że koszule i komin miały szwy, więc dodatkowe zajęcie polegało na zszywaniu dość krótkich fragmentów materiału.
Po zszywaniu całej masy kawałków w całość, nie chciało mi się całego dywanu szyć ręcznie. Poszukałam w internecie i znalazłam ładne dywaniki, które były szyte maszynowo.
Niestety. Nie opanowałam za bardzo tej sztuki i wyszedł mały koszmarek.
Projekt upadł. Odechciało mi się dalszego szycia dywaniku.
Najbardziej było mi szkoda pociętego komina, ale cóż zrobić?
O dziwo córci spodobał się ten mikro dywanik i aktualnie lalki mają dywan przed łóżkiem.
Minął przeszło rok.
Ilekroć otwierałam moją szafę ze skarbami i widziałam ten obraz zniszczeń i rozpaczy to mnie "delikatnie" nerwy brały.
Wbiłam więc zęby w stół i uszyłam dywanik.
Ręcznie.
 |
50 cm średnicy |
Niestety.
Od decyzji "robię dywan ze szmatek" do końcowego produktu minęło w sumie półtora roku. Siłą rzeczy dziecko wyrosło i praktycznie nie bawi się już w namiocie.
Teraz mój biedny komin jest ładnym dywanikiem leżącym w szafie.