Kaktusy powstały z myślą o biurze męża.
Pora roku czarno - biała, widoki za oknem średnie. Pomyślałam, że przydałby się kwiatek, którym nie trzeba się zajmować.
Pierwsza myśl - kupić sztuczny.
Na stronie Ikei znalazłam kwiatek, który mi się spodobał, ale nie będę specjalnie po jedną roślinkę jeździć.
Przypomniałam sobie, że bardzo dawno temu uszyłam dla taty kaktus z materiału. W książce "Wyczarowane z niczego" M. Maj znalazłam idealne wykroje.
Każdy kaktus jest nadziany na kijek do szaszłyków. Doniczkę wypełniłam styropianem (bo był pod ręką), na wierzchu położyłam brązowy filc udający ziemię.
filcowy kwiatek |
dwa filcowe kwiatki o cienkich płatkach oraz długie ozdobne szpilki |
kwiatek frywolitkowy zrobiony przez moją mamę |
Nieskromnie przyznam, że ładnie to wyszło :)
Pewnie, że ładnie! Ja nie mam ręki do kwiatów, ale taki to na pewno by mi nie usechł :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko!
Fajne:)
OdpowiedzUsuńbardzo nawet ładnie! ^^ aczkolwiek prawdziwe kaktusy też ciężko wykończyć :D chociaż po zastanowieniu... wierzę w Ciebie! :D
OdpowiedzUsuńzawsze wiedziałam że na Ciebie mogę liczyć :>
UsuńSuper kaktusy ! U mnie też by się sprawdziły, bo żywych praktycznie nie mam z powodu kotów :)
OdpowiedzUsuńja nie mam ręki do roślin więc jedyne jak są wstanie przeżyć to te sztuczne ;)
Usuńale podejrzewam że kotki na żywe kaktusy to raczej się nie rzucą ;)
Fajowe kaktusiki w dodatku kwitną :)
OdpowiedzUsuńMnie też by się takie kwiatki przydały- byłaby szansa że wytrwałyby ciut dłużej niż miesiąc :P
OdpowiedzUsuń