Ostatnio odczuwam silną potrzebę tworzenia.
Może to przez to, że ciągle siedzę z córeczką w domu. A może dlatego, że do szczęścia potrzebuję zrobić coś dla siebie.
Chciałam tworzyć rzeczy z koralików, ale zabawa koralikami przy 13 miesięcznym dziecku (które na dodatek chadza spać koło północy) jest zbyt ryzykowna.
Stwierdziłam, że warto przypomnieć sobie haft krzyżykowy, którego uczyłam się w podstawówce. Ale to było dawno i nieprawda. A starość nie radość, skleroza chrupie.
Niby to tak pięknie wygląda. Bierze się kanwę, bierze mulinę, igłę i lecimy krzyżyki. Wzorów w internecie jest mnóstwo - nic tylko haftować.
Wielkanoc idzie, więc postanowiłam zrobić ozdoby. Niby ładnie, pięknie, tylko coś mi się nie podoba, ale nie wiem co.
Zaczęłam szukać po internecie i znalazłam świetny kurs grazka i klub Igiełka . No i mnie oświeciło! Wiem. Ameryki nie odkryłam. Ale przynajmniej wiem już co źle robiłam. Fakt. Nikt nie będzie oglądał robótek od zadniej strony i nie będzie podziwiał plątaniny nitek, pęczków itp. ale jak już robić, to robić porządnie! No i trzeba się skupić na kierunku krzyżyków (sypie głowę popiołem).
Szkoda, że dopiero w połowie wyprodukowanych ozdób postanowiłam zacząć się dokształcać, ale lepiej późno niż wcale.